W barku mojego dziadka stały wina domowej roboty, medale od prezydentów Rzeczpospolitej różnych ustrojów i kilka starych pocztówek. Mogłem to wszystko oglądać, tylko wtedy, kiedy dziadek szukał tam ważnych papierów, a nie szukał ich specjalnie często. Pamiętam jak drzwiczki kalwaryjskiego mebla opadały i w nozdrzach rozchodził się zapach francuskich perfum, przywiezionych kiedyś zza żelaznej kurtyny.