
Był 1874 rok kiedy nad granicznym pasmem Sudetów, dało się usłyszeć pierwsze uderzenia kilofów, oznajmiające budowę nowej linii kolejowej. Austriacy patrzyli na pruską inwestycje z trwogą. Dopiero co przegrali wojnę z Prusami i nic co militarnie wzmacniało ich sąsiadów nie mogło się podobać – koleją przecież można było szybko przerzucić wojsko i sprzęt pod samą granice. Tak też było w istocie. Ostatecznie jednak, ta uchodząca na najpiękniejszą w Polsce linia kolejowa, była niemym świadkiem spektakularnego upadku nazistowskich Niemiec i jednej z największych kolejowych katastrof na ziemiach polskich po której dziś nie ma śladu.
Linia kolejowa miała być prosta. Co w tym przypadku było całkowitym zaprzeczeniem prostoty. Budowana w trudnym, górskim terenie, pochłaniała ogromne koszty. Cel był jeden: jak najszybciej przewieźć podróżnych miedzy Berlinem i Wiedniem – stolicami ówczesnych wielkich mocarstw.
Na odcinku blisko 50 kilometrów, pomiędzy najwyżej położoną stacją w Bartnicy a stacją końcową Kłodzko Główne wysokość terenu nad poziomem morza spada o około 250 metrów. Niekontrolowane stoczenie się wagonów, przy takiej różnicy poziomów może stanowić śmiertelne zagrożenie nie tylko dla ich pasażerów, ale także dla wszystkiego co znajduje sie na ich drodze. Tak też zdarzyło się 28 stycznia 1945.

Przemilczana katastrofa
Chaos. Tym jednym słowem można opisać sytuacje jaka ogarnęła swym zasięgiem tereny Dolnego Śląska, w styczniu 1945 roku. Ci którzy uciekają w głąb Rzeszy, przed tym co nadciąga ze wschodu, muszą czuć się wybrańcami losu. Wrocławskie dworce kolejowe są już zbombardowane. Dziesiątki tysięcy mieszkańców Breslau zamarzło przy drogach dojazdowych do miasta, próbując uratować się pieszą ucieczką.

Przepełniony skład 30 wagonów, wypełnionych po brzegi rannymi żołnierzami, uciekającymi cywilami i resztkami uzbrojenia, ociężale wspina się po zboczach Eulengebirge. Po tym jak pociąg mija z mozołem stacje Świerki, już na dobre zatrzymuje się w tunelu. Jest jasne, że coś złego dzieje się z dwoma ostatnimi wagonami. Kolejarze szybko wyskakują z pociągu by sprawdzić ich stan ale jest za późno. Wagony wypełnione rannymi i amunicją nabierają rozpędu staczając się w stronę Ludwikowic.
Poinformowani pracownicy stacji w Ludwikowicach mają jedynie chwile na jakąkolwiek reakcje. Katastrofie nie można już zapobiec. Można ją jedynie zmniejszyć. Kierują oni rozpędzone wagony na boczny tor kopalni węgla, tak by mogły bezkolizyjnie ominąć znajdujący się na stacji inny pociąg pasażerski. Wagony przejeżdżają po moście i z impetem przebijają zaporę torową bocznicy, by spaść na pola znajdujące sie poniżej. Wagony w kontakcie z ziemią, ulegają całkowitemu zmiażdżeniu pozbawiając życia około siedemdziesięciu pasażerów. Szczątki ofiar rozrzucone są w promieniu kilkuset metrów.
Według niepotwierdzonych informacji ofiary zostały pochowane w zbiorowej mogile, nieopodal miejsca tragedii, które dziś jest całkowicie zapomniane. Brak jakiejkolwiek tablicy, przypominającej o tamtym wydarzeniu, które w obliczu upadku III rzeczy przeszło bez jakiegokolwiek echa.
Skarby kolejowej techniki
Choć na linii kolejowej nie uświadczymy już wielkich lokomotyw, wyrzucających w niebo kłęby pary ze swych opasłych brzuchów, to trudno odmówić jej czaru niegdysiejszych dróg żelaznych.
9 stalowych mostów, śmiało przerzuconych nad dolinami, może przywodzić na myśl baśniową podróż, nawet jeśli jedziemy małym szynobusem. Najwyższy, 36 metrowy most w Nowej Rudzie, nie jednego podróżnego przysporzył już o dreszcze.
Najdłuższe w Polsce tunele, to kolejna cecha tej niezwykłej trasy. Trafimy tu na trzy tego typu budowle z czego najdłuższa w Polsce, przecinająca Mały Wołowiec liczy sobie 1603 metry długości. Takie rozmiary tunelów pozwalały bezpiecznie ukrywać nazistowskie składy w sytuacjach zagrożenia.
Jak się miało później okazać same w sobie również stanowiły zagrożenie. To właśnie w tunelu pod Małym Wołowcem, w listopadzie 1947 roku, pociąg towarowy utknął wraz z całą załogą. Tunel szybko wypełnił się spalinami, które doprowadziły w konsekwencji do zaczadzenia i śmierci wszystkich którzy sie w nim znajdowali.
Nieprawdopodobne, że na 52 kilometrach, jakie liczy sobie linia kolejowa z Wałbrzycha do Kłodzka, udało się pomieścić jeszcze 45 wiaduktów i 97 przepustów.
Dziś podróżowanie po tej niezwykle malowniczej linii kolejowej jest w pełni bezpieczne i pozwala na podziwianie sudeckich pasm górskich z okien pociągu. Dla każdego miłośnika kolei, linia kolejowa 286 jest punktem obowiązkowym!
Na skróty:
- Po linii kolejowej nr 286 poruszają się pociągi Kolei Dolnośląskich
- Linia pozwala na wygodny dojazd do licznych szlaków turystycznych, jak m.in. czarny Szlak Martyrologii do podziemnego miasta Osówka, szlaki na Waligórę i Rogowiec, czy szlak przed Włodzickie Wzgórza.
Miałem okazje przejechać tą trasę w maju 2021r.miejscami trasa bardzo widokowa,niestety część trasy zarośnięta.A można by wykorzystać walory turystyczne tej trasy .