
Podobno była to kiedyś taka niemiecka Jasna Góra. Miejsce które wyrosło na wierze, w powojennej rzeczywistości wadziło. Zakaz ruchu pielgrzymkowego w czasach wczesnej komuny, nie pozwolił mu zaistnieć w zbiorowej świadomości narodu. Może to i lepiej, bo prawdziwe piękno Dolnośląskiej Jerozolimy odsłania nam samotna wędrówka szlakiem rozsianych po wzgórzach kalwaryjskich kaplic.
No i przyszedł taki jak chcielibyśmy go widzieć zawsze. Z mgłami snującymi się po nagich polach, bladym słońcem przebijającym przez ostatnie liście niemal nagich już drzew. Z zimnymi podmuchami zrodzonych gdzieś na wschodzie wiatrów, podnoszącymi ze zmarzniętej ziemi nagromadzony przed upalne lato kurz. Taki listopad spotkaliśmy w niedzielne popołudnie na kalwaryjskich ścieżkach in statu nascendi Wambierzyc, kiedyś Albendorf.
Lewiatan przy głównym placu był otwarty, to też przyciągał jak magnes tych, których spod ciepłych kaloryferów poniemieckich kamienic wypędziło alkoholowe delirium. Starali się rozpłynąć, zrzucić ciężar uwagi z siebie na majestatyczne schody wielkiej świątyni która wyrastała im naprzeciw. Na próżno. Byli temu miejscu potrzebni. Tworzyli kontrast dla świętego przybytku, obdzierając go z niepotrzebnego nadmiaru patosu.
Taka musiała być kiedyś Jerozolima. Miasto w którym jak w wielkim tyglu mieszali się Żydzi, Chrześcijanie i Arabowie. Gdzie w cieniu wielkich religii toczyło się zwykłe życie tych co chcieli kupić i tych co chcieli sprzedać. W tej Kłodzkiej Jerozolimie do jednego Boga zanosili swoje modlitwy Czesi, Niemcy a ostatnio także Polacy.
Wchodzę z obłuszczone i wilgotne uliczki Wambierzyc. Słońce świeci już zbyt nisko, by mogło osuszyć odrapywane przez lata ściany. Na jednej z nich rozłożyła swe ramiona postać młodej kobiety. Miała jej urosnąć broda, wymodlona po to by odstraszyć pogańskiego zalotnika. Kawaler porzucił pomysł ożenku jak niepyszny, a rozwścieczony ojciec kazał ją ukrzyżować. Kościół przez pięć wieków uznawał Wilgefortis za świętą, a jej kult zawędrował z Portugali aż tu. Dziś się do niej nie przyznaje.

Kalwaryjskie kaplice pną się po grzbiecie góry przypominając antyczną nekropolię. Najbardziej martwe jednak są tam niemieckie dzwony. Podarowane w geście pojednania przez mieszkańców dawnego Albendorf nie mogą do dziś znaleźć dla siebie miejsca. Brak na nie pieniędzy.
Dotykam je wzrokiem, przesuwam spojrzenie po rozrzuconych na wzgórzach kaplicach, aż w końcu zatrzymuje je na szczycie tego wielkiego sudeckiego stołu – Szczelińca.
Minione ciasno wypełnia tą przestrzeń i z trudem w kłodzką dolinę Cedronu próbuje wedrzeć się jakieś jutro
Na skróty:
- Sanktuarium Matki Bożej Wambierzyckiej Królowej Rodzin otwarte jest na pielgrzymów i turystów. Więcej na stronie sanktuarium http://wambierzyce.pl/sanktuarium
- Będąc w Wambierzycach warto odwiedzić także ruchomą szopkę budowaną od 1850 roku http://wambierzyce.pl/ruchoma-szopka
- W Wambierzycach znajdziecie nocleg między innymi w Domu Pielgrzyma. To właśnie tam kręcone były sceny do filmu Wielki Szu, ze świetną rolą Jana Nowickiego
- Wielką osobliwością Wambierzyc jest elewacja podświetlona przez blisko 1400 żarówek. Bazylika podświetlana była już przed wojną, jednak tylko na specjalne okazje. Obecnie podświetloną bazylikę możemy oglądać każdego wieczoru.
- Niegdyś Wambierzyce posiadały własną stację kolejową, oddaloną o około 3 kilometry od centrum miejscowości. Obecnie podejmowane są działania zmierzające do przywrócenia ruchu na linii Kolei Stołowogórskiej
After reading your article, it reminded me of some things about gate io that I studied before. The content is similar to yours, but your thinking is very special, which gave me a different idea. Thank you. But I still have some questions I want to ask you, I will always pay attention. Thanks.
The point of view of your article has taught me a lot, and I already know how to improve the paper on gate.oi, thank you. https://www.gate.io/zh-tw/signup/XwNAU