
Lato na dobre jeszcze nie wybrzmiało ostatnimi promieniami słońca, kiedy facebookowy wpis mojego znajomego znad norweskich fiordów, donosił o pierwszym śniegu na północy Norwegii. Przewijam stronę niżej i czytam o pierwszym białym puchu w Karkonoskim Parku Narodowym. Niezwykła nić łączy Skandynawię z najwyższym pasmem Sudetów. Zapraszam na wędrówkę jej śladem.
Słońce zalewa Kotlinę Jeleniogórską, toteż zakładam okulary przeciwsłoneczne, by spojrzeć na bodaj najbardziej rozpoznawalny zabytek architektury w Karkonoszach – Świątynie Wang.
Norweski kościółek daleki jest od sudeckiego stylu. W jego XIX wiecznej ojczyźnie uznano go za zbyt mały na potrzeby miejscowej ludności, a że pieniędzy na budowę nowej świątyni brakowało, to postanowiono go sprzedać.
Nabywcą okazał się król pruski Fryderyk Wilhelm IV, który widział w nim wyszukaną ozdobę dla swojej podberlińskiej posiadłości. Pomysł ten jednak zarzucił, a za namową hrabiny Fryderyki von Reden z pobliskiego Bukowca, wiosną 1842 roku, zdecydował przenieść świątynie do Karpacza, by tu mogła służyć lokalnej społeczności. Tak dzieje się po dziś dzień.
Jak ważny jest to obiekt nordyckiej sztuki sakralnej świadczy fakt, że podobnych kościołów zachowało się w samej Norwegii zaledwie 28 spośród ponad 1000, jakie rozsiane były po kraju wikingów w czasach średniowiecza. Dwie świątynie znajdują się poza granicami Norwegii. Jedną z nich jest ta w Karpaczu.
Znacznie więcej ze Skandynawii dotarło w Karkonosze wraz z kolejnymi zlodowaceniami. Maszerujemy więc w stronę karkonoskiej wierzchowiny. Lodowiec oprócz nieożywionych pokładów skał i gliny przyciągnął tu północną roślinność.
Wierzba lapońska, porastająca obszary za kołem podbiegunowym, ma dzięki temu swoje stanowisko także przy naszym szlaku. W nieodległych Śnieżnych Kotłach spotkamy Skalnicę śnieżną, która poza Grenlandią i Spitsbergenem, występuje tylko tam. Jeśli jednak chcemy poczuć się jak w tundrze to ruszajmy czym prędzej na karkonoski grzbiet. Na polsko-czeskim pograniczu czekają na nas widoki żywcem wyjęte z subarktycznej północy.
Z każdym nowym krokiem wchodzimy coraz wyżej, a promienie słońca ustępują miejsca mgle i coraz śmielszym kroplom deszczu. To tylko wzmaga poczucie przenoszenia się w inną rzeczywistość.
Pogoda robi się barowa i pozostaje się cieszyć, że w dostępności trunków, Karkonosze nie upodobniły się do Norwegii. Leje już bardzo mocno gdy zachodzimy do czeskiego schroniska Luční bouda.
Mieści się w nim najwyżej położony czeski browar, którego wyrobów warto skosztować chociażby dla samej etykiety. Schronisko, choć oferuje w miarę tanie noclegi na glebie i we własnym śpiworze, w większości jest jednak przystosowane dla potrzeb turystów z grubszym portfelem, którzy skorzystają tu z piwnych kąpieli i skandynawskiej sauny z widokiem na Snieżkę. Mimo to Luční bouda zachowuje swój swojski klimat. Obiecujemy sobie tutaj wrócić jeszcze nie raz.

Tuż obok schroniska wschodzimy na niebieski szlak łączący je z Domem Śląskim po polskiej stronie granicy. Ścieżka poprowadzona na kładkach chroni relikt ostatniego zlodowacenia sprzed 11 tysięcy lat – Torfowisko Úpy.
Roślinność dalekiej północy mogła przetrwać na torfowisku jedynie dzięki zbliżonym warunkom klimatycznym jakie łączą ze sobą szczytowe pasmo Sudetów i skandynawską tundrę. W tym miejscu swój pochód na południe kończy Malina nordycka, z której Szwedzi, Finowie i Norwedzy wyrabiają swoje narodowe przysmaki. Tam występuje ona powszechnie, w Polsce natomiast jest niezwykle rzadka.
Kiedy schodzimy w dół w stronę Karpacza, nadchodzący wieczór rozdziera ciemne chmury i ukazuje czerwieniejące niebo. Skok temperatury podrywa z ziemi wilgoć i na naszych oczach rodzą się ostatnie tego dnia białe obłoki.
Na skróty:
- Kościół Wang jest otwarty dla zwiedzających, a wstęp jest biletowany.
- W niedziele i święta o godz. 10.00 odprawia się nabożeństwa w obrządku Ewangelicko-Augsburskim, na które wszyscy są zaproszeni
- Na opisanym szlaku mijamy liczne schroniska: Strzecha Akademicka, Samotnia, Dom Śląski i czeskie schronisko/hotel Luční bouda. Skosztujemy tam kraftowego piwa z najwyżej położonego w Czechach browaru. Bardzo przyjemna gospoda. Możliwość płacenia kartą.
Pięknie napisany tekst i świetne zdjęcia! 🙂