
Są i takie góry, które mijamy zawsze gdzieś po drodze. Może nawet posyłamy im tęskne spojrzenie myśląc o kolejce do kolejki na Kasprowy, albo o tym jak ciężko będzie za chwile o miejsce parkingowe w Karpaczu. Kiedy już zaliczymy te wszystkie najwyższe i najbardziej oblegane, myśl wraca do tych widzianych z okna pociągu, gdzieś między Wrocławiem a Jelenią Górą. Trójgarb jest jedną z tych gór.
Wiosenna aura i perspektywa zalegania za wielkanocnym stołem, wygania mnie z domu. Nie można przecież tak zmarnować tych kilku wolnych dni. Na Trójgarb najprościej dojść z Witkowa, jednak celowo wydłużam sobie trasę i wysiadam na kolejnej stacji w Sędzisławiu.
Początek nużący szczególnie kiedy w powietrzu czuć niedzielę. Zielony szlak prowadzi mnie do drogi krajowej numer 5 i wydaje się, że wbrew wszelkim mapom dalej go już nie ma, a przed sobą mamy tylko wielką połać pola. Mapa jednak nie kłamie – szlak chowa sie w płytkim rozdole, i jest niemal niewidoczny, o oznaczeniu nie wspominając.
Jest to jednak stan przejściowy i wszystko wraca do normy kiedy znów znajdziemy sie w lesie.
W wielką niedziele zmęczony las porastający Krąglak odpoczywa od wycinki i jest tak cichy i spokojny że z daleka niosą sie odgłosy jego mieszkańców spłoszonych przez moje kroki. Są bardziej czujni ode mnie.
Las kończy się, oddając wędrowca polom nad Gostkowem. Te zaczynają się od miejsca które zaprasza do chwili odpoczynku. Siadam na porzuconym pniu i wzorkiem omiatam to co przede mną.
Wyrastający za Gostkowem masyw Trójgarbu przetnie niedługo najdłuższy w Polsce tunel drogowy. Budowla długa na około 2,3 kilometra. Jadący po śledzia Czesi, nieświadomie przecinać będą piękną górę.
Ruchliwa ekspresówka niczego nie szpeci. Wioska żegna się ze mną wiatrakiem. Holender mielił już ziarno na mąkę, był letniskowym domkiem, a dziś ktoś daje mu kolejne wcielenie.
Podobnie przeobraża się Sattelwald stając sie dumnym Trójgarbem.
Zbocza góry, poszarpane wydobyciem pseudojaspisu – minerału używanego przez niemców do wyrobu mis, wazonów czy puzderek; dają dziś miejsce wiatom, świetnie przygotowanym do przyjęcia turystów.
Ci witani byli tu już od lat 80. XIX wieku, kiedy to mieszkańcy przemysłowego zagłębia zaczęli szukać wytchnienia w pobliskich górach.
Funkcjonująca na szczycie Sattelwaldu gospoda, oferowała wtedy, oprócz ciepłych posiłków, wspaniałe widoki z przyległej wieży, jak również wieczorne potańcówki. Jest dla mnie wielką zagadką jak po takiej imprezie można było schodzić na dół…szczególnie kiedy nie ma sie w zwyczaju wylewać niemieckiego piwa za kołnierz.
Wojna i jej następstwa zamknęły ten rozdział w historii Trójgarbu. Gospoda została rozebrana a góra popadła w stan uśpienia na długie lata. Na doświadczenie wspaniałych widoków, które dzielili przedwojenni mieszkańcy Dolnego Śląska czekać trzeba było do 2018 roku, kiedy to na szczycie stanęła po raz kolejny wieża widokowa.
Metalowy kolos wysoki na blisko 30 metrów, pochłonął 67 ton stali i 60 kubików drewna. Wszystko tu jest trójkątne: trójkątna wiata, trójkątne balkony, których też jest trzy. Trzy nogi konstrukcji i trzy gminy które wspólnie wydały na jej budowę blisko 2 miliony złotych.
Niezwykłe widoki oferuje to miejsce. Przy dobrej pogodzie widzimy stąd zarówno wychylający się zza horyzontu Wrocław, niepozorną w towarzystwie Chełmca – Ślężę, jak i majestatyczne pasmo Karkonoszy.
W promieniach słońca wracam na pociąg do Witkowa. Ucieka mi przed nosem, zostawiając z widokiem pofalowanego grzbietu który z ignorancją wcześniej mijałem
Na skróty:
- Na szczyt Trójgarbu najszybciej dotrzemy z Witkowa, jednak mając do dyspozycji auto, dobrym miejscem startowym wydaje się być także Gostków – podejście będzie łagodniejsze.
- Wstęp na wieże jest bezpłatny.