
Chyba najlepiej gdy trafi się tam przez przypadek. Ot niepozorne miejsce na mapie, po którym niezbyt wiele sobie obiecujemy. Tak było w moim przypadku, kiedy Jezioro Bystrzyckie zobaczyłem pierwszy raz. Od tamtej pory jest obowiązkowym miejscem postoju w drodze na szlaki Sudetów Środkowych. Nie oznacza to jednak, że jego malownicze położenie, zapora wodna i górujący nad taflą wody zamek Grodno, nie mogą być celem samym w sobie.
Jezioro Bystrzyckie, zwane też Lubachowskim powstało jak kilka innych u podnóża Sudetów, na początku XX wiek. Po tym jak wielka powódź w 1897 roku spustoszyła Kotlinie Jeleniogórską, było jasne, że rozwijające się tereny Dolnego Śląska potrzebują solidnego zabezpieczenia na wypadek wielkiej wody.
Jednak co było w tym miejscu wcześniej? Kilkanaście domów, młyn, kościół i gospody składały się na sielską wioskę Schlesierhtal, której nazwę można tłumaczyć jako Śląska Dolina.
Jej mieszkańcy, otoczeni górami, żyli tu w izolacji od zgiełku rozwijających się wokół ośrodków przemysłu. Od czasów kiedy podlegali pod zamek Grodno, ich życie upływało na wydobyciu srebra i ołowiu. W 1913 roku wysiedlenie i zalanie wioski przez wody Bystrzycy przyniosło kres tej malowniczej miejscowości. Jedni się wyprowadzili, ale na ich miejsce pojawili się kolejni – tym razem sezonowi mieszkańcy. Szybko bowiem okazało się, że powstałe na styku Gór Wałbrzyskich i Sowich jezioro, dostarcza spragnionym ciszy i spokoju górnikom wałbrzyskich kopalń, warunków do wypoczynku.
Choć krajobraz Doliny Bystrzycy zmienił się po wybudowaniu zapory, to jeden element od siedmiuset lat pozostawał niezmienny: Zamek Grodno. Niewiele jednak brakowało, by ta malowniczo położona budowla, podzieliła późniejszy los Schlesierhtal. Obracający się w ruinę zamek wykupili w 1823 roku chłopi, którzy widzieli w nim jedynie źródło budulca dla swoich nowych domostw. Szczęśliwie dla zamku, jego rozbiórce zapobiegł profesor Uniwersytetu Wrocławskiego – Johann Gustav Büsching, któremu sąd przyznał opiekę nad budynkiem.
Büsching nie tylko badał historie ale jak się okazuje także ją tworzył. Turystów odwiedzających Grodno witał szkielet, który miał być odkryty podczas renowacji, i należeć do córki niegdysiejszego księcia władającego zamkiem Grodno.
Córka starego księcia, miała nazywać się Małgorzata. Ojciec chciał dla niej dobrze urodzonego i zamożnego męża. Jak to zwykle bywa w takich historiach, lata mijały, a żaden potencjalny zięć nie mógł sprostać wymaganiom ojca Małgorzaty. Wraz na dworze, pojawił się młody rycerz, który poddawany próbom przyszłego teścia wykazał się wszelkimi cnotami.
Młodzi od razu się w sobie zakochali. Z młodzieńcem był jednak malutki problem. Pieniądze. A właściwie ich brak. To dyskwalifikowało go w oczach władcy. Ten miał już dla córki upatrzonego innego kandydata. Stan posiadania przyszłego męża Małgorzaty, był proporcjonalny do jego wieku. Rozdarta między wolę ojca, a miłość do młodego rycerza, Małgorzata popadła w rozpacz.
Nie mogąc się pogodzić ze swoim przeznaczeniem, zdecydowała się na dramatyczny krok. Pod pozorem wspólnego spaceru, wybrała się z poślubionym jej mężczyzną na pobliską skałę, która po dziś dzień zwana jest Kruczą.
Tam, udając potknięcie zepchnęła niechcianego małżonka w przepaść. Z fałszywym przerażeniem i smutkiem wróciła na zamek powiedzieć ojcu o zdarzeniu, które miało wyglądać na nieszczęśliwy wypadek. Przerażenie miało jednak nadejść, kiedy ojciec Małgorzaty oznajmił jej, że całe zdarzenie obserwował z zamkowej wieży. Jako człowiek prawowity, skazał swoją córkę na śmierć głodową.
W rzeczywistości szkielet Małgorzaty należał do pewnego listonosza. Zakupił go sam Büsching, którego można podejrzewać o autorstwo całej legendy. Pomysł ze szkieletem, zdaje się chwycił, bo truchło listonosza przysporzyło zamkowi Grodno licznych odwiedzających.
Schodzimy z zamku w stronę jeziora. Jego brzegi spina dziś piękna kładka piesza, która prowadzi nas wprost na wspomnianą Kruczą Skałę. Można spróbować tam się wspiąć od strony ulicy, ale podejście jest bardzo strome, i na pewno wymagać będzie od nas górskich butów.
Jeśli zdecydujemy się na wędrówkę pod górę, trafimy na punkt widokowy na całe jezioro Bystrzyckie.
Schodząc nad jego krawędź, nie sposób przejść obojętnie obok pięknego budynku dzisiejszej restauracji i hotelu Fregata, który zaprasza gości od 1914 roku. Budowano go pod nazwą Neue Schlesische Baude, w tym samym czasie co pobliską zaporę. Schronisko funkcjonowało tu do końca wojny, po czym zostało przekazane Akademii Medycznej we Wrocławiu, prowadzącej w nim przez długie lata, Dom Pracy Twórczej.
Dopita kawa, i poczerwieniałe od zachodzącego słońca wierzchołki Gór Wałbrzyskich, każą nam się zbierać w powrotną drogę. 230 metrów spaceru po koronie zapory wodnej, rzut oka w ponad 40 metrową przepaść i uczucie nasycenia pięknymi widokami wieńczy naszą niedziele.
Pobierz mapę GPX